Prawda nas wyzwoli, ale najpierw wkurzy
6.jpg

Branża tekstylna jest trzecim największym konsumentem wody na świecie i drugim trucicielem.  Zaraz po przemyśle paliwowym. Choć ma spore szanse na awans, bo samochody elektryczne stają się coraz bardziej realną alternatywą dla pojazdów spalinowych. 

Wraz z rozwojem technologii, spadają też ceny energii ze źródeł odnawialnych. Za niecałe dwie dekady zasilanie energią słoneczną będzie aż 128 razy tańsze, niż jakiekolwiek inne źródło prądu dostępne na Ziemi. W tym ropa, gaz czy węgiel, uważa David Roberts z Singular University, jednostki naukowo-badawczej wspierającej rozwój innowacyjnych technologii, które będą remedium na wiele współczesnych problemów. A to oznacza, że nie będziemy już musieli szukać sposobów na unikanie ropy. Po prostu dostępna będzie tańsza i bardziej ekologiczna alternatywa. Problem sam się rozwiąże, a branża paliwowa ustąpi miejsca na podium branży odzieżowej. 

Hiperprodukcja odpadów to jedna z najgorszych konsekwencji fenomenu fast fashion, czyli mody szybko zbywalnej. Rocznie to ponad 70 milionów ton tekstyliów. Bo t-shirt, który kosztuje 19 zł traktujemy jak jednorazowe opakowanie. Zamiast go prać, czy cerować, kupujemy nowy. A stary z ogromym prawdopodobieństwem trafia do spalarni lub na wysypisko, bo obecnie recyklingowanych jest mniej niż 1% wyrzucanych ubrań. O ile koszulka jest bawełniana, a nie poliestrowa, ma szanse rozłożyć się w ciągu kilku lat, poza nićmi, które są ze sztucznych włókien. Podobnie jak wszywka pielęgnacyjna i metka. Te zostaną w ziemi przez kilka stuleci. 

Dlatego aktywiści z ruchu Fashion Revolution, czy Fundacji Ellen MacArthur apelują, by już na etapie projektowania uwzględniać koniec życia każdego produktu. I by przedłużać je, używając dobrej jakości materiałów,  w miarę możliwości z biodegradowalnych włókien lub włókien z recyklingu, tworząc obieg zamknięty. Eco-design to jeden z najważniejszych elementów ekonomii cyrkularnej, która ma uratować świat przed powodzią odzieżowych śmieci, degradacją środowiska chemikaliami i zbyt intensywną uprawą bawełny. O zrównoważonym rozwoju tego sektora mówi się coraz więcej i coraz głośniej, także dlatego, że jego potrzebę dostrzegli nareszcie odzieżowi giganci. Tacy jak H&M, C&A, Marks&Spencer, Nike czy Kering - właściciel luksusowych marek takich jak Gucci, Bottega Veneta  i do nie dawna jeszcze Stella McCartney. 

Udział przedstawicieli tych marek w majowym szczycie Copenhagen Fashion Summit, najważniejszej imprezie poświęconej odpowiedzialnej modzie, świadczy o tym, że przewidują oni wzrost trendu eko. I że ich ubrania przestaną się sprzedawać, jeśli nie powiedzą swoim klientom kto, gdzie, z czego i w jakich warunkach jest uszył. A najlepiej, także co zrobić, gdy już nie będą potrzebne. Arket, marka należąca do koncernu H&M, sprzedaje kostiumy kąpielowe z Econyl-u. To włókno, które powstaje ze starych sieci rybackich, nazywanych widmami, zaśmiecających między innymi dno Morza Śródziemnego. 

Econyl swimwear
Kostium kąpielowy uszyty z włókna Econyl (fot. JK)


Można je recyklingować w nieskończoność i ma dość szerokie zastosowanie, bo da się z niego uszyć i rajstopy, jak udowadnia szwedzka marka Swedish Stockings, i koronkową sukienkę. Mając taki produkt w zasięgu, łatwiej się zgodzić z twierdzeniem Katherine Hamnett, brytyjskiej projektantki-aktywistki i prekursorki modowych rewolucjonistów, że ludzie z natury chcą się dobrze czuć, dobrze wyglądać i dobrze postępować. Możemy się przecież poczuć lepszymi ludźmi, mając na sobie skarpetki ze starych sieci rybackich lub koszulkę termiczną z plastikowej butelki. Z czegoś, co otrzymało drugie życie, a co inaczej dryfowałoby przez kolejne stulecia w oceanie, zatruwając nasz ekosystem. 

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl